W Stacji Muranów zjawia się niemal codziennie. Jest niewielkiego wzrostu, bardzo cichy, uprzejmy i uczynny. Z radością pomaga w drobnych czynnościach, a my dzielimy się z nim zupą. Trudno uwierzyć w jego historię, w szmat czasu spędzony za kratami więzienia i w jego dawną winę – ale trudno też o tym myśleć, gdy rozpoczyna się rozmowę, i czuje się w nim to wszystko: spokój, wdzięczność i pewność, że dawna droga należy już do przeszłości.
Mężczyzna, nasz nowy przyjaciel, jest podopiecznym warszawskiej Fundacji Sławek, która od kilku miesięcy mieści się w Okrąglaku przy Andersa, tuż obok Stacji Muranów. Fundację od 1998 roku prowadzi rodzina państwa Łagodzińskich. Udziela pomocy więźniom, byłym więźniom, ich rodzinom oraz młodzieży z zakładów poprawczych. Cel? Spokojny i uczciwy start na wolności.
– Wielu z nas wydaje się, że dzień wyjścia z więzienia to dla człowieka najszczęśliwszy dzień w życiu. Prawda jest inna: wielu więźniów boi się go jak ognia – opowiada Krzysztof Łagodziński, współzałożyciel Fundacji. – Ci, którzy nie decydują się na powrót do dawnego środowiska, często wielopokoleniowo skażonego uzależnieniami i przestępczością, podejmują ryzyko. Wchodzą w społeczeństwo, które ich odrzuca, mają problemy z codziennymi czynnościami, takimi jak kupno i skasowanie biletu w tramwaju. Najgorzej mają ci, którzy odbywanie kary rozpoczęli przed 1989 – zastana rzeczywistość nijak ma się do świata, który pamiętają – opowiada Krzysztof Łagodziński.
Zaczęło się od jego ojca, Marka, alkoholika. To już 27 lat, gdy przestał pić. Wtedy, w latach 90., gdy na koncie miał zaledwie kilka lat abstynencji, w polskich więzieniach ruszały pierwsze spotkania Anonimowych Alkoholików. Ojciec w charakterze mentora poszedł na jedno z tych spotkań do więzienia przy Rakowieckiej. W ręku trzymał święconkę, była Wielka Sobota. Po wyjściu zorientował się, że zapomniał koszyka. Przepadł, pomyślał, w końcu to więzienie. Dlatego zdziwił się, gdy podczas kolejnej wizyty otrzymał koszyk z powrotem.
W domu Łagodzińskich pierwszy pojawił się Sławek. Właśnie wyszedł z więzienia. Pomagali mu jak mogli, dawali jedzenie i wskazówki, jak poradzić sobie w nowym życiu. Przychodzili kolejni. – Miałem 18 lat i ta sytuacja wydawała mi się zupełnie normalna. Nie myślałem o nich „bandyci”, raczej „koledzy taty z więzienia”. Cieszyły mnie ich wizyty, były tak inne od poprzednich. Bałem się tych, których tata przyprowadzał wcześniej. Mocno przeżywałem jego picie i trzeźwienie – opowiada Krzysztof.

Założyciele Fundacji Sławek, Krzysztof Łagodziński z ojcem Markiem na wernisażu wystawy „Widzenia” w Stacji Muranów
Rodzina otworzyła w tym czasie warsztat samochodowy. Szkoliła i zatrudniała byłych więźniów, którzy po wyjściu na wolność nie mogli znaleźć pracy. Przy warsztacie Łagodzińscy zorganizowali pokój z miejscami na nocleg. Wkrótce okazało się, że ani pokój, ani warsztat, ani nawet dwupokojowe mieszkanie Łagodzińskich nie jest w stanie pomieścić ogromu pomocy, jaką chcieli nieść. Mama Krzysztofa zadecydowała o stworzeniu fundacji. – Nazwaliśmy ją imieniem pierwszego więźnia, któremu pomogliśmy. Jego historia była uniwersalna, była też przykładem, że można żyć inaczej. Sławek wyszedł z więzienia po 18 latach. Nie wrócił do dawnego środowiska. Do dziś nie pije, jest szczęśliwy – mówi Krzysztof.
Fundacja korzysta z pomocy inwestorów prywatnych, dotacji unijnych, państwowych i 1 proc. podatku. Ale, jak mówi Krzysztof, pomaga też głośne mówienie o swoich marzeniach – nawet jeśli na pierwszy rzut oka zdają się zupełnie nierealne.
Tak było z projektem wysłania grupy byłych więźniów do Afryki, by pomagali przy budowach szkół i komisariatów policji. W masajskich wioskach w Kenii więźniowie spędzili cztery miesiące – nie jako osoby potrzebujące pomocy, lecz takie, które jej udzielają. Fundacja wspiera też więzienny zespół Paragraf 64, nagradzany i koncertujący w całej Polsce. Za pośrednictwem platformy crowdfundingowej Polak Potrafi zespół walczy właśnie o zdobycie środków na wydanie pierwszej płyty.
Na Muranów Fundacja trafiła przypadkiem, bo miasto zaoferowało jej tu korzystną cenę lokalu. – To miejsce dla nas najlepsze z możliwych – mówi Krzysztof Łagodziński. – Naznaczone historią, pośród innych fundacji, które zwracają uwagę na ludzi wykluczonych. Nie ma wątpliwości: jesteśmy u siebie.
23 kwietnia o godz. 9:46 1019
Bardzo wartościowy, żadkiej ceny artykuł, wijący się pośród wielu, bezużytecznych na „politycznych” blogach haseł. Wielkie dzięki; (5) #czuwaj!