Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Stacja Muranów - Blog Beaty Chomątowskiej i Karoliny Przewrockiej Stacja Muranów - Blog Beaty Chomątowskiej i Karoliny Przewrockiej Stacja Muranów - Blog Beaty Chomątowskiej i Karoliny Przewrockiej

8.12.2015
wtorek

Przestroga Snydera

8 grudnia 2015, wtorek,

Przeczytałam „Czarną ziemię” Timothy’ego Snydera. Państwu też serdecznie polecam. Nie tylko dlatego, żeby przekonać się po raz kolejny, że można pisać o historii w sposób odmienny od wielu autorów IPN-u, którzy już od pierwszej strony nie dają szans nikomu prócz najwytrwalszych pasjonatów zagadnienia (choć występują, oczywiście, od tej reguły wyjątki).

Nie po to również, by uświadomić sobie, że wciąż możliwe jest świeże akademickie spojrzenie na tematykę Zagłady. Ani nawet w celu prześledzenia, jak maluje się w tym kontekście przeszłość Polski z perspektywy zewnętrznej, nieskażonej polityczną poprawnością czy potrzebą ochrony narodowego wizerunku, przestudiowana na chłodno, z precyzją.

Oczywiście Snyder wyjaśnia między innymi, jakie rozbieżności w odbiorze świata spowodowały, że Polska nie mogła wejść w alianse z Hitlerem i czym różnił się endecki, międzywojenny antysemityzm od autorskich fantasmagorii Fuhrera, nie usprawiedliwiając bynajmniej tego pierwszego zjawiska, choć niejeden uległby w tym miejscu pokusie odpuszczenia mniejszej winy.

Kreśli historię wybuchu drugiej wojny światowej i jej kolejnych lat, wychodząc od szczegółu, z perspektywy europejskich Żydów, odsłaniając te jej elementy, na które, zasłuchani w tradycyjną narrację o przebiegu tamtych wydarzeń, często nie zwracamy należytej uwagi. Pochyla się nad fenomenem tych nielicznych, którzy pomagali, choć nie podejmuje się go wyjaśnić – człowiecze odruchy, które w takiej sytuacji odradzałby nawet instynkt samozachowawczy, wymykają się poznaniu. Snyder, podobnie jak inni badacze, dochodzi więc do wniosku, że „ratunek zazwyczaj przyjmował odcienie szarości”. I oczywiście przypomina, nie pierwszy zresztą, że tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono – wystarczy drobna korekta, przesunięcie pojęć – i opadają z nas sznurki podtrzymujące zbyt obszerne, cywilizacyjne kostiumy, podobnie jak stało się to tuż po Anschlussie, gdy dotąd poważani współobywatele – lekarze, bankierzy, prawnicy, naznaczeni teraz jako obcy i pozbawieni ochrony – klęczeli na wiedeńskich chodnikach, zmywając z nich napisy „Austria”, zaś sąsiedzi, nim ruszyli zajmować opuszczone przez nich mieszkania i gabinety, drwili z nich do rozpuku, przyglądając się widowisku. By poczuli się nagle ważniejsi i silni, wystarczyło, że nie byli Żydami, jak tamci.

Autor „Czarnej ziemi” analizuje też aktualną sytuację międzynarodową i bez zbytniego optymizmu stwierdza, że lont może zająć się w każdej chwili – powodów do wybuchu kolejnego konfliktu na globalną skalę jest aż nadto. Nie tylko w naszej części świata.

Najważniejsze – przynajmniej dla mnie – jest jednak inne przesłanie, powtarzane w poszczególnych rozdziałach „Czarnej ziemi” z rozmysłem doświadczonego wykładowcy, który wie, jak nie tracąc płynności wywodu, zaakcentować jego główne tezy, by wryły się studentom w pamięć. Kiedy rozpadają się kształty państw – mówi Snyder – i tracą moc instytucje, służące im za spoiwo, wówczas jednostka, zwłaszcza żyjąca z piętnem Innego, staje się bezbronna.

Przywykliśmy myśleć o Zagładzie jako o precyzyjnej, doskonale zorganizowanej machinie śmierci, budzącym zgrozę przykładzie zastosowania niemieckiego Ordnungu, triumfie munduru i służbistości. Tymczasem postrzegając sprawę w ten sposób, dajemy się zwieść. Tam, gdzie państwo przestaje istnieć, na czarnej ziemi niczyjej, nie można już nikogo przekupić, zagrać na emocjach człowieka pełniącego służbę, wykorzystać uległość wynikającą z hierarchii czy liczyć na przewlekły tryb pracy urzędniczych młynów. Jedyną gwarancją przetrwania są właśnie instytucje, struktury, biurokracja.

Cały ten uciążliwy aparat, kierujący się literą prawa, które utrudnia życie, lecz w czasach zamętu może je ocalić. Dlatego w Zagładzie na terenie rządzonej przez nazistów Rzeszy zginęło znacznie mniej Żydów niż w strefie bezpaństwowej, obejmującej również Polskę, gdzie reżim hitlerowski z sowieckim unicestwiły do spółki dotychczasową państwowość, zabezpieczaną przepisami i obecnością autonomicznych organów władzy, a wskutek tego zaniknęło również poczucie obywatelstwa. Na ziemi niczyjej, gdzie miało rządzić wyłącznie prawo walki ras, śmierć była doświadczeniem masowym.

Gdy zaczyna królować chaos, ofiarą może stać się każdy z nas. Dobrze o tym pamiętać.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 15

Dodaj komentarz »
  1. Tymothy Snyder odkłamuje też antysemityzm. Są różne antysemityzmy i ten polski przedwojenny(mam nadzieję, ze i obecny) na tle innych był jakby bardziej ludzki. Polsce chodziło o żydowską emigrację do palestyny i nawet pomagała Bejtarowi w szkoleniu „komandosów”. Mam nadzieję, że i obecnie nasz antyislamizm jest miękki. Będę się obawiał o los muzułmanów w Niemczech po lekturze Czarnej Ziemi Snydera.

  2. @Karol60
    8 grudnia o godz. 10:39
    Oj, tam oj tam – dobrze, że nasz antysemityzm był ,,bardziej ludzki”. Getto ławkowe czy zasada ,,numerum clausum” etc. Sam byłem imigrantem i gdyby ,,gospodarze” kraju zapadli na antypolonizm to wcale a wcale bym nie martwił, że moje dziecko posadzili by w ,,oślej ławce” albo odmówili wstępu na studia. Przeca mogliby ją zagazować.
    Szmalcownictwo wywodziło się z naszego ,,ludzkiego antysemityzmu” podlewanego religijnym sosikiem odpłaty żydowinom za Ukrzyżowanego…

  3. Gdyby nie było haseł typu „wasze ulice ale nasze kamienice”., to nie było by ani antysemityzmu ani też Holokaustu. Wszystko ma bowiem swoją przyczynę.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Poza tym, to Holocaust może się powtórzyć, jako że pewien naród wciąż bowiem nic nie zrozumiał ze swego własnego Szoah i dalej chce narzucać innym narodom swą dominację – dziś już nie tylko ekonomiczną jak przed wojną, ale także bezpośrednią, czyli polityczno-policyjno-wojskową, jako ze ów naród dysponuje dziś, w odróżnieniu od sytuacji w latach 1930tych, swym własnym państwem a nawet i bronią jądrową. 🙁

  6. Nie zgadzam się z tezą, że na tzw. ziemi niczyjej, gdzie miało rządzić wyłącznie prawo walki ras, śmierć była doświadczeniem masowym i że gdy zaczyna królować chaos, ofiarą może stać się każdy z nas. Wręcz przeciwnie: największe masowe ludobójstwo miało przecież miejsce w III Rzeszy, a było ono wynikiem nie niszczenia państwa niemieckiego, a jego wzmacniania. Tylko w silnym państwie, takim jak hitlerowskie Niemcy czy tez stalinowski ZSRR możliwa jest bowiem budowa wielkich obozów koncentracyjnych i fabryk śmierci oraz masowy dowóz do nich ich ofiar.
    Wiadomo też, że to nie Polacy czy Czesi albo Włosi są w Europie narodem pokazującym co pewien czas swoje mordercze oblicze, a Niemcy. Ponieważ nie przeniesiemy Polski na Madagaskar (to już nie są czasy Ligi Morskiej i Kolonialnej), to musimy przygotowywać się na kolejny wybuch nacjonalizmu w Niemczech, zawierając mądre sojusze z naszymi innymi sąsiadami, a nie liczyć na odległych zachodnich pseudo-sojuszników, czy to z Europy Zachodniej, czy też z Ameryki.
    Goethe zapewne był w stanie wyobrazić sobie Holocaust, jako że znał on bardzo dobrze historię Niemiec, a więc wiedział dobrze, jak to plemiona germańskie plądrowały Rzym. Poza tym, to pokój w Europie jest kruchy, jak to jest zawsze wtedy, kiedy są w niej silne, zjednoczone Niemcy. Prawdziwy dobrobyt w Europie, nawet tej zachodniej czyli najbogatszej jest dziś też tylko względny i ograniczony do najwyżej jakichś 10% jej całej ludności, w tym do jakiejś ¼ ludności Europy Zachodniej.

  7. „Dlatego w Zagładzie na terenie rządzonej przez nazistów Rzeszy zginęło znacznie mniej Żydów niż w strefie bezpaństwowej, obejmującej również Polskę, gdzie reżim hitlerowski z sowieckim unicestwiły do spółki dotychczasową państwowość…”

    To, że w Rzeszy zginęło mniej Żydów miało też inne przyczyny:

    W Niemczech międzywojennych żyło około 750 tysięcy Żydów, pewnej części udało się wyemigrować (zanim wyjechali, zostali ze szczętem okradzeni przez państwo). Ci, którzy nie zdążyli na czas wyjechać — zginęli. Niewiele z nich się uratowało.

    Zniszczenie struktur państwowych w Polsce i na całym wschodzie Europy umożliwiło Holocaust, to pewne, ale tym, co wepchnęło się w to vacuum po owym zniszczonym systemie, był system państwowy III. Rzeszy oparty na prawie, w którym zakotwiczone były ustawy norymberskie.

    Jeśli założyć, że prawo państw nowoczesnych oparte jest w swojej istocie na dekalogu, to ustawy norymberskie bały czymś z przeciwległego bieguna. W efekcie było więc: zabijaj, kradnij…

  8. Poza tym, to okupowana przez Niemcy Polska nie był jakąś tam „strefą bezpaństwową”, a częścią Wielkich Niemiec (Grossdeutschland) zwaną oficjalnie Gubernatorstwem Generalnym (Generalgouvernement), gdzie rządziło formalnie prawo. Przypominam też, że na czele tego tworu para-państwowego stał nie kto inny, jak sam dr Hans Frank, twórca systemu prawnego III Rzeszy i prezes Akademii Prawa Niemieckiego. Oficjalnie Frank głosił takie zasady, jak:
    „Nikt nie może być skazany bez możliwości obrony”;
    „Nikt nie może być pozbawiony czci, wolności, życia i zarobku bez orzeczenia sądowego”;
    „Każdy oskarżony musi mieć możność wyboru obrońcy”;
    „Nikt nie powinien być traktowany jako wróg społeczności narodowej bez udowodnienia mu jego winy”.
    (Stanisław Piotrowski: Dziennik Hansa Franka. Wyd. drugie. Warszawa: Wydawnictwo Prawnicze, 1957, s. 14.)
    A to, że praktyka w III Rzeszy była zbyt często inna, to już jest zupełnie inna sprawa.

  9. Dlaczego mój komentarz ciągle jeszcze czeka na moderację, a następny już się ukazał?

  10. Świetnym potwierdzeniem tej tezy jest Drzymała ze swoim wozem, który nie dał się wysiedlić ze swojej ziemi stosując różne sztuczki prawne możliwe tylko w państwie prawa ze swoim urzędnikami itd. Czytając tę lekturę jako dziecko dziwiłem się dlaczego źli Niemcy nie zapakują po prostu Drzymały z jego rodziną i dobytkiem na ten wóz i wywiozą daleko.
    Ta lektura zamiast nienawiści do zaborcy podświadomie nauczyła mnie mimo wszystko szacunku dla państwa, w którym prawo dotyczy także obywateli jak w tym przypadku, drugiej kategorii i dzięki temu nie są zupełnie bez szans.

  11. O co chodzi z moim komentarzem? I z moim pytaniem o komentarz?

  12. Witold
    A w dzisiejszej Australii to odebrali by mu obywatelstwo za „działalność antypaństwową” i wysiedlili do jakiejś kolonii karnej, n.p. w Guantanamo.

  13. „Przywykliśmy myśleć o Zagładzie jako o precyzyjnej, doskonale zorganizowanej machinie śmierci, budzącym zgrozę przykładzie zastosowania niemieckiego Ordnungu, triumfie munduru i służbistości. Tymczasem postrzegając sprawę w ten sposób, dajemy się zwieść. Tam, gdzie państwo przestaje istnieć, na czarnej ziemi niczyjej…”

    Nie wiem, czy jest to teza Snydera czy tez wniosek Autorki, niemniej brzmi dziwnie. Bez sprawnej organizacji nie byloby mozliwym eksterminowanie ludzi na skale „przemyslowa”. Administracja III Rzeszy a wraz z nia rozne galezie przemyslu, w tym „przemyslu” zglady dzialaly sprawnie nieomal do ostatniej chwili.
    Z tym panstwem, ktore przestaje istniec, i jak mam rozumic powstaje „proznia” tez trudno sie zgodzic. Powstanie politycznej i organizacyjnej prozni jest wyjatkiem nieczesto spotykanym. W dyskutowanym przypadku trudno o czyms takim mowic, gdyz na terenach podbitych administracja, struktury i prawa „rodzime” zostaly zastapione przez administracje, struktury i prawa okupanta. W niektorych krajach, np. republikach nadbaltyckich, ow nowy lad nie zostal uznany za obcy/wrogi i zyskal spoleczna akceptacje oraz wole wspoldzialania w jego ramach – lacznie z dzialaniami zbrodniczymi. W dyskutowanym przypadku watpliwym jest powolywanie sie na zanik struktur panstwowych jako przyczyne zdrodni.

    Pozdrawiam

  14. Dlatego, że na szczęście nie siedzę non stop przed komputerem 🙂 już zatwierdzony. pozdrawiam!

  15. vandermerwe
    9 grudnia o godz. 9:02
    Właśnie do tego odnoszę się w moim wpisie:
    TKosowski
    8 grudnia o godz. 18:35

    *******

    Kupiłam sobie książkę Snydera, nie mogłam jeszcze jej przeczytać, ale słuchałam rozmów z nim i czytałam wiele recenzji i wydaje mi się, że w tym wypadku teza Snydera nie jest słuszna. Państwowość np. Polski została zniszczona, owszem, ale na jej miejsce weszła państwowość III. Rzeszy z prawem wojennym i ustawami norymberskimi, którym mają w sprawie Zagłady najważniejsze znaczenie.

  16. Tkosowski
    Z punktu widzenia prawa, to państwowość Polski NIE została zniszczona przez III Rzeszę, jako że utworzono w latach 1939-1945 na sporej części Polski okupowanej wówczas przez Niemcy tzw. Generalne Gubernatorstwo (czasem zwane Generalną Gubernią) -w skrócie GG (po niemiecku Generalgouvernement für die besetzten polnischen Gebiete czyli Generalne Gubernatorstwo dla okupowanych ziem polskich).
    Teza Timothy’ego Snydera że na obszarach Polski okupowanych przez Niemcy nie istniało ani państwo ani prawo jest więc zwyczajnie błędna, a on sam wykazał się całkowitą ignorancją jeśli chodzi o historię Europy z lat rządów nazistów w Niemczech. Nie można więc brać jego teorii na serio!

css.php